No i doczekaliśmy się... Lato, wakacje, urlopy, kanikuła, luz, plaża - szał ciał (a może nawet i uprzęży). I tak ma być, i o to chodzi.
Po co wyjeżdżamy na wakacje? - Żeby odpocząć, zrelaksować się, wyciszyć, zmienić klimat, środowisko, oderwać się od komputera, internetu, komórki, znajomych, szefa, podwładnych, sąsiadów. A może poszaleć, rozerwać się, dotlenić, poznać nowych ludzi, pozwiedzać, nabrać sił, zacząć nowe życie, opalić się, nabrać dystansu do siebie, świata, codzienności, zapomnieć o troskach, poszukać natchnienia... - Wybierzcie co chcecie.
NIEZUPEŁNIE MODNA POLKA
Welcome
Witajcie w mojej bajce...
Liczba wyświetleń w ostatnim miesiącu
piątek, 5 lipca 2013
środa, 17 kwietnia 2013
Wybudzenie Śpiącej Królewny...
Dawno temu, w minionym stuleciu, kiedy nie było jeszcze Internetu, komórka - to była w kuchni z półkami na przetwory, a takie słowo jak "sieciówka" czy "secondhand"- w ogóle nie istniało (przynajmniej w Polsce), i nikt by nie pomyślał, że można kupować używaną odzież, a cóż dopiero na wagę (!)...
piątek, 5 kwietnia 2013
Melodia do szycia kontra poczucie obowiązku...
Styczeń przywitał mnie grypą i gorączkowymi (dosłownie i w przenośni) przygotowaniami do retrospektywnej wystawy fotografii autorstwa mojego niedawno zmarłego ojca.
Trzeba było przygotować ulotkę-zaproszenie, a mnie natchnęło do szycia...
Styczeń przywitał mnie grypą i gorączkowymi (dosłownie i w przenośni) przygotowaniami do retrospektywnej wystawy fotografii autorstwa mojego niedawno zmarłego ojca.
Styczeń przywitał mnie grypą i gorączkowymi (dosłownie i w przenośni) przygotowaniami do retrospektywnej wystawy fotografii autorstwa mojego niedawno zmarłego ojca.
Trzeba było przygotować ulotkę-zaproszenie, a mnie natchnęło do szycia...
Postanowiłam uszyć sobie coś eleganckiego na wernisaż. I tu rozpoczęły się wewnętrzne zmagania - poczucie obowiązku i ambicje z jednej strony, a z drugiej nieodparta namiętność do szycia, że nie wspomnę o wciąż nękającej grypie...
Ostateczny termin wernisażu, odkładany dwukrotnie "z przyczyn obiektywnych", zbliżał się nieuchronnie.
W końcu ustaliliśmy ostateczny kształt wystawy oraz wygląd i treść ulotki, projekt trafił do drukarni.
Miałam chwilę wolnego, ale grypa jeszcze się nie poddała...
Nie zdołałam zasiąść do maszyny i w końcu ubrałam się w coś z mojej szafy. Miało być skromnie, ale elegancko.
W procesie tworzenia fotografii czarno-białej używano między innymi azotanu srebra, więc skojarzyło mi się to z cienkim, srebrzystym golfem , który włożyłam pod
dopasowany,
grafitowy, bezrękawnik...
Może to skojarzenie niezbyt czytelne, ale nic czarno-białego na zimę nie miałam w tym momencie.
Wernisaż się odbył, stress minął, grypa nieco (!) odpuściła - w przeciwieństwie do mojej melodii do szycia...
W końcu ustaliliśmy ostateczny kształt wystawy oraz wygląd i treść ulotki, projekt trafił do drukarni.
Miałam chwilę wolnego, ale grypa jeszcze się nie poddała...
Nie zdołałam zasiąść do maszyny i w końcu ubrałam się w coś z mojej szafy. Miało być skromnie, ale elegancko.
W procesie tworzenia fotografii czarno-białej używano między innymi azotanu srebra, więc skojarzyło mi się to z cienkim, srebrzystym golfem , który włożyłam pod
dopasowany,
grafitowy, bezrękawnik...
dopasowany,
grafitowy, bezrękawnik...
Może to skojarzenie niezbyt czytelne, ale nic czarno-białego na zimę nie miałam w tym momencie.
Może to skojarzenie niezbyt czytelne, ale nic czarno-białego na zimę nie miałam w tym momencie.
Wernisaż się odbył, stress minął, grypa nieco (!) odpuściła - w przeciwieństwie do mojej melodii do szycia...
W czeluściach szafy znalazłam czarny, dość gruby dżersej, zalegający tam od ubiegłego stulecia, kupiony - zdaje się - z przeznaczeniem na jakieś wdzianko dla mamusi, ale nie lubiła czerni, więc leżał i leżał...
I w końcu "stworzyłam" moją pierwszą małą czarną według wykroju z papavero.pl. Nakombinowałam się co niemiara, bo wykroje musiałam dopasować do swojej "niekonfekcyjnej" figury, a materiału miałam ledwie 1 metr... Zastanawiałam się jak też wcisnę się w obcisłą sukienkę bez zamka, bo wykrój nie przewidywał żadnego zapięcia, poza tym i tak nie dysponowałam żadnym długim zamkiem. Nabycie drogą kupna nie wchodziło w rachubę, ponieważ koniecznie chciałam stworzyć coś bez nakładów finansowych. Dostałam od sąsiada pół szpulki czarnych nici, bo zabrakło mi w połowie szycia. I oto mam nową sukienkę za darmo.
Przydała się jeszcze pod koniec żałoby i chętnie noszę ją nadal, bo jest cieplutka i miła, chociaż trochę krótka. Na dłuższą nie starczyło materiału.
ttp://modnapolka.pMoja_mala_czarnal/look/63822/title/
Jeszcze w lutym, wciąż w natchnieniu, uszyłam z różnych resztek trzy walentynkowe serduszka.
Jedno- największe- podarowałam mojemu Najserdeczniejszemu.
Drugie - w kwiatuszki - trafiło do mojej przyjaciółki z dzieciństwa, która przyjechała z Kanady odwiedzić rodzinę i zawitała w moje progi.
Trzecie zostawiłam sobie - to bardzo przydatny i wygodny "szpilecznik" na przegub dłoni, zapinany na rzep...
Moja przygoda z maszyną na tym się nie skończyła, ale o tym może w następnym poście. Tymczasem - Dobranoc Państwu...
Moja przygoda z maszyną na tym się nie skończyła, ale o tym może w następnym poście. Tymczasem - Dobranoc Państwu...
środa, 11 lipca 2012
"Jesteśmy na wczasach"...
- ale nie w tych góralskich lasach...
Otóż dostaliśmy zaproszenie na wernisaż wystawy p.t. "Jesteśmy na wczasach", co absolutnie zmotywowało mnie do ubrania się na temat...
Otóż dostaliśmy zaproszenie na wernisaż wystawy p.t. "Jesteśmy na wczasach", co absolutnie zmotywowało mnie do ubrania się na temat...
wtorek, 3 lipca 2012
Moda, czy wygoda?...
fot. ja |
Zgodnie z prognozą, co się rzadko zdarza w mojej okolicy, ranek przywitał nas dziś deszczem. Temperatura +18ºC. Wiatru nie ma, więc chłodu się nie odczuwa, mimo dżdżu. Jednak taka pogoda nie zachęca do spacerów. Po wykonaniu obowiązków domowych mogę zasiąść do komputera i opisać moje wczorajsze " spotkanie z modą..."
niedziela, 1 lipca 2012
wtorek, 26 czerwca 2012
Subskrybuj:
Posty (Atom)