Na dworze cieplej niż wczoraj, ale północny, niemal lodowaty wiatr daje wrażenie zimna. W domu zimniej niż wczoraj, może dlatego, że siedzę, podczas gdy zwykle o tej porze mam jakieś ruchliwe zajęcie. Wykorzystam wolną chwilę i nawtykam trochę zdjęć z czasu gorącej wiosny, czyli weekendu majowego.
Święta majowe uczciliśmy kaczką z jabłkami na obiad,
a na deser: -
Pyszny francuski deser lodowy z migdałami i kawą, oblany czekoladą, akurat na taki upalny dzień...
A po obiedzie wybraliśmy się na przejażdżkę statkiem. Zrobiło się parno, słońce zniknęło i jak tylko wyszliśmy - zaczęło kropić. Nici z przejażdżki - wracamy. Żeby sobie powetować stratę, uprosiłam Zbyszka, by pstryknął mi kilka zdjęć na balkonie.
Koń, jaki jest - każdy widzi...
Parno, ciśnienie spadło tak, że obrzękły mi nogi i "wessało" twarz...
Czerń, szczególnie latem, nie jest moim ulubionym kolorem, ale żałoba zmusiła mnie przed rokiem do przymierzenia w szmateksie sukienki z wiskozy, o numer za dużej, która jednak okazała się idealna na zeszłoroczne upały. Tym razem (znów powodowana kolejną żałobą) włożyłam do niej czarny kapelusz nabyty trzy lata temu na jakimś straganie nad morzem za 1 PLN (czemu nie kupiłam dwóch? - były różne kolory) i szeroki lakierowany pasek.
Czerń, szczególnie latem, nie jest moim ulubionym kolorem, ale żałoba zmusiła mnie przed rokiem do przymierzenia w szmateksie sukienki z wiskozy, o numer za dużej, która jednak okazała się idealna na zeszłoroczne upały. Tym razem (znów powodowana kolejną żałobą) włożyłam do niej czarny kapelusz nabyty trzy lata temu na jakimś straganie nad morzem za 1 PLN (czemu nie kupiłam dwóch? - były różne kolory) i szeroki lakierowany pasek.
Okazało się od razu, że sukienka jest za krótka (zwłaszcza do dużego kapelusza) i zbyt szeroka.
(Już mam ją "na warsztacie" i zwężam co nieco...) O choćby najcieńszych rajstopach, mimo żałoby, nie ma mowy w taki upał.
Do tego wydobyłam z szafy lakierowaną torebkę o fakturze krokodylej skóry, a 20-letnie sandały dosłużyły się wreszcie emerytury i uznałam, że na gołej, nieopalonej nodze, nie wygląda dobrze czarny pasek nad piętą, więc obcięłam paski.
- I to był błąd, bo noga w rajstopach ślizga się w zbyt luźnych klapkach i nie sposób w nich chodzić w dzień chłodniejszy ...
Teraz kombinuję, jak przywrócić jakieś paski, żeby trzymały się na pięcie i mam pewną koncepcję.
Na co dzień noszę tę sukienkę bez paska, kapelusz mniejszy, buty niekoniecznie czarne i większą torbę. Wiązany pasek w kropki od tej sukienki noszę wyłącznie na kapeluszu (nie tylko czarnym jak tu).
Tyle na dziś - Do zobaczenia
Świetny blog,przyjemnie się czyta :) Uwielbiam pani stylizacje a ta sukienka jest prześliczna!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie obserwuję i zapraszam do siebie ponownie :)
Hmm, pewiem szczerze, że jak na 20 lat klapeczki bardzo dobrze się trzymają. Do twarzy Ci w tego rodzaju kapeluszu
OdpowiedzUsuńdziekuje za odwiedziny u mnie i mily komentarz; poszlam tym tropem- zostawionym na moim blogu; i oto jestem, calkowicie pochlonieta lektura bloga!
OdpowiedzUsuńpodoba mi sie, bede obserwowac :) pozdrawiam z deszczowej Brukseli :)
Pierwsze odczucie-Dostojna Dama w kapeluszu;szyk i bon ton;ale...jednocześnie taki elegancki chłód;pozostałe zdjęcia-szykowność;ale..bardziej domowa;coś jak gracja kota ;-).
OdpowiedzUsuńDziękuję za interesujący komentarz. Rozbawiłaś mnie tą gracją kota... Zapewne masz rację. No cóż, kobieta zmienną jest...
UsuńLizawieta ty cudowna kobieto :) a nazwa twojej strony tez mnie zachwyciła
OdpowiedzUsuńBóg zapłać Dobra Kobieto
UsuńJesteś niesamowita, bardzo miło mi się przegląda Twój blog i świetnie wyglądasz!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do mnie
I widzę tylko Twoje kapelusze... Świetna sukienka w towarzystwie pięknego kapelusza.
OdpowiedzUsuńOd dziś zaglądam tu codziennie:-)